Jest taka stara maksyma, że „reklama jest dźwignią handlu”. Ciężko się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Gdy popatrzymy obiektywnie na otaczający nas świat, zauważymy, że reklamy towarzyszą nam nieustannie na każdym kroku. Są z nami, gdy wypijamy rano kawę przy włączonym radiu, gdy idziemy do pracy, mijamy setki billboardów, afiszy i szyldów. Gdy przeglądamy Internet, czytamy gazetę lub oglądamy telewizję, jesteśmy atakowani ze wszystkich stron sformułowaniami zachęcającymi do kupna tego czy innego produktu. Nikogo nie powinno dziwić, że producent czy sprzedawca będzie chciał jak najefektywniej wypromować swój produkt, aby jak najwięcej zarobić. Idea reklamy jest jak najbardziej poprawna.

Niestety z wdrażaniem jej w życie już tak kolorowo nie jest. Coraz częściej reklamy stają się nośnikiem kiczu, głupoty oraz przemocy. Aby sprostać wymogom rynku reklama powinna być innowacyjna, zaskakująca i najlepiej mądra. Specjaliści od marketingu i kreowania marki prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych spotów reklamowych. Rzadko używają pomysłów wymyślonych już wcześniej przez kogoś innego. Starają się być twórczy i oryginalni. Niestety czasem prowadzi to do przerostu formy nad treścią i klient zamiast zapamiętać markę danego produktu zapamiętuje muzyczkę, obrazek czy żart.

Ta ostatnia forma przekazywania informacji staje się w naszym kraju coraz bardziej popularna. Satyryków i kabareciarzy coraz częściej widujemy w spotach reklamowych niż na deskach kabaretu. Podobnie jest z aktorami, sportowcami, muzykami. Każda większa szanująca się korporacja czy grupa kapitałowa dąży do wykreowania marki w oparciu o znaną, lubianą i cenioną postać. Sympatyzując z nimi, sympatyzujemy podświadomie z firmą, której logo jest skrzętnie wyeksponowane tuż za plecami naszego idola.